Background Image
Previous Page  7 / 17 Next Page
Information
Show Menu
Previous Page 7 / 17 Next Page
Page Background

Temat numeru

Strona | 6

Na decyzję Piłsudskiego o pozostaniu w

stolicy bez wątpienia miał wpływ fakt, iż w

dniu jego przybycia do Warszawy niemiecka

okupacja była już w stanie rozkładu i

perspektywa utworzenia Rządu Narodowego w

stolicy wydawała się bardzo bliska.

Generalny Gubernator gen. Hans von Beseler

potajemnie opuścił miasto, a POW razem z

żołnierzami Polskiej Siły Zbrojnej, będącej

pod rozkazami Rady Regencyjnej, przystąpiły

do rozbrajania stacjonujących w Warszawie

oddziałów

niemieckich.

Na ogół akcja rozbrajania przebiegała bez

walki, choć zdarzały się również ostre starcia.

Do zaciętych walk doszło m.in. przy

opanowywaniu Ratusza i Cytadeli.

Żołnierzy niemieckich wraz z urzędnikami w

Warszawie było ok. 30 tys., natomiast w całym

Królestwie 80 tys. Jeśli dodać do tego wojska

niemieckie stacjonujące na froncie wschodnim,

których liczebność wynosiła ok. 600 tys., to

widać wyraźnie, iż gdyby jednostki niemieckie

zamierzały stawiać opór, to wówczas

powstające państwo polskie znalazłoby się bez

wątpienia w sytuacji krytycznej. Na szczęście

większość niemieckich żołnierzy myślała

wówczas przede wszystkim o tym, jak

najszybciej

powrócić

do

domów.

Problemem ewakuacji niemieckiej armii Józef

Piłsudski zajął się zaraz po przybyciu do

stolicy. Jeszcze 10 listopada doszło do jego

spotkania z niemiecką Centralną Radą

Żołnierską.

W wyniku zawartych porozumień do 19

listopada ewakuowano jednostki niemieckie z

Królestwa.

Przyjazd Piłsudskiego do Warszawy wywołał

powszechny entuzjazm jej mieszkańców i

tylko o jeden dzień wyprzedził wiadomość o

tym, że w okolicach Compiegne delegacja

rządu niemieckiego podpisała zawieszenie

broni, które kończyło działania bojowe I wojny

światowej.

W tych dniach Polacy uświadomili sobie, że po

latach niewoli odzyskali niepodległość.

Atmosferę tej wyjątkowej chwili tak opisywał

Jędrzej Moraczewski: „Niepodobna oddać tego

upojenia, tego szału radości, jaki ludność

polską w tym momencie ogarnął. Po 120 latach

prysły kordony. Nie ma <<ich>>. Wolność!

Niepodległość!

Zjednoczenie!

Własne

państwo! Na zawsze! Chaos? To nic. Będzie

dobrze. Wszystko będzie, bo jesteśmy wolni

od pijawek, złodziei, rabusiów, od czapki z

bączkiem, będziemy sami sobą rządzili. (...)

Kto tych krótkich dni nie przeżył, kto nie

szalał z radości w tym czasie wraz z całym

narodem, ten nie dozna w swym życiu

najwyższej

radości”.

11 listopada 1918 r. Rada Regencyjna „wobec

grożącego niebezpieczeństwa zewnętrznego i

wewnętrznego, dla ujednolicenia wszelkich

zarządzeń wojskowych i utrzymania porządku

w kraju” przekazała władzę wojskową i

naczelne dowództwo wojsk polskich, jej

podległych,

brygadierowi

Józefowi

Piłsudskiemu.

Listopad 1918 r. był dopiero początkiem

budowy niepodległej Polski i początkiem

walki o jej granice. 29 listopada 1918 r. Józef

Piłsudski zwracając się w Belwederze do grona

najbliższych współpracowników tak mówił o

odzyskanej

niepodległości:

„Jest

to

największa, najdonioślejsza przemiana, jaka

w życiu narodu może nastąpić. Przemiana,

w której konsekwencji powinno się

zapomnieć o przeszłości; powinno się

przekreślić wielkim krzyżem starem

porachunki (...) A czas przed nami jest

krótki i tylko wspólnym wysiłkiem możemy

zdecydować na jakiej przestrzeni, w jakich

granicach naszą wolność obwarujemy i jak

silnie staniemy na nogach, zanim dojdą z

powrotem do siły i pełnego głosu sąsiedzi ze

wschodu i z zachodu”.

Opracowała: Martyna Staniszewska